niedziela, 20 grudnia 2009

Dla kogo małe cycki Polski?

Fajny film ostatnio widziałem.
W jednym z branżowych klubów w Krakowie powstał Klub Filmowy gdzie w ubiegłą środę można było obejrzeć film o malowniczym tytule Itty Bitty Titty Committee, którego tytuł równie malowniczo przetłumaczono na "Stowarzyszenie małych cycków".

Filmu streszczał nie będę, napiszę tylko, że warto obejrzeć i posmakować kina lesbijskiego :)

Chciałem za to napisać o jednym wątku, które się przez film przewijał.
Dowiedziałem się na przykład o koncepcji "seed group", czyli grup siejących w przestrzeni społecznej pewne pomysły i idee. Oczywiście większość organizacji społecznych stosuje jakieś metody promowania swoich wizji jak manifestacje, happeningi itd, jednak to, co pokazał film to raczej grupa miejskich partyzantek dokonująca po cichu ideologicznego sabotażu. Dziewczyny z filmu walczyły ze współczesnym obrazem kobiety - szczupłej, piersiastej i podporządkowanej mężczyźnie. Absolutnie genialnym moim zdaniem pomysłem było włamanie się do sklepu sprzedającego odzież pasującą tylko na modelki i podmienienie anorektycznych manekinów na wersje przedstawiające kobiety z nadwagą.
Jest to więc metoda organizowania w przestrzeni publicznej instalacji wywołujących szok i zmuszających do zastanowienia się nad powszechnie akceptowanymi kulturowo ideami.
I teraz pytanie. Czy coś takiego to wandalizm, obywatelskie nieposłuszeństwo, desperacka próba przebicia się do świadomości?
I pytanie #2. Kiedy takie coś będzie działać w Krakowie?!?

Od czasu do czasu zdarza się zobaczyć jakąś wlepkę, albo jakiś obrazek namalowany sprayem na ścianie, ale są to raczej jednostkowe "wybryki". A co gdyby powstała grupa z konkretnym przekazem, grupa zdeterminowana, żeby dotrzeć z tym przekazem do świadomości Kowalskiego?

Problem może tkwić w metodach. O ile wlepkę można zdjąć, tak zamalowanie ściany kosztuje i trzeba rozważyć zagadnienie legalności takiej grupy. Czy działać w majestacie prawa, na jego granicy, czy zupełnie poza jego domeną?

W Łodzi funkcjonuje na przykład Grupa Pewnych Osób, która walczy z apatią władz miejskich wysiewając pod osłoną nocy trawę na zaniedbanych trawnikach miejskich. Świetną akcją było też zbieranie naklejek promujących pewnego operatora telefonii komórkowej, który chciał połączyć reklamę z dialogiem społecznym (pomysł sam w sobie ciekawy) i oklejała polskie miasta nalepkami na których można było sobie coś napisać. Taki SMS dla przechodniów. GPO zebrała masę takich naklejek, na każdej napisała "prosimy nie śmiecić" i poobklejała nimi schody jednego z salonów sieci. GPO jest inicjatywą fascynującą bo jednoczy i aktywizuje ludzi. Pozwala im zamanifestować swoją frustrację i zrobić coś na rzecz społeczności.

Przykładem innej metodologii mogą być grupy anarchistyczne jak na przykład poznańska Manufaktura, która na plakacie promującym zaciąg do wojska polskiego doklejała czaszki na twarzach uśmiechniętych żołnierzy.
Albo wyczyny Radykalnej Akcji Twórczej RAT z tą perełką na czele:

Dzieło sztuki ma ponoć uchwycić pewien stan ducha i wzbudzić go w odbiorcy. Atmosfera protestu powinna być zatem świetna pożywka dla artystycznego buntu. Czyni to z artystycznej prowokacji świetne medium do przebijania się ze swoją wizją do, nazwijmy to - zbiorowej świadomości.

Zmiana światopoglądowa zawsze boli, bo trzeba przebudować sposób w jaki postrzegało się świat. Trzeba uznać, że nasze pojmowanie go jest absurdalne i poszukać innego spojrzenia, a w czasie poszukiwań jest się zawieszonym w groźnym, chaotycznym i nieznanym świecie. Stąd taka artystyczna prowokacja zwracająca bezpośrednio uwagę na rysy w skostniałym światopoglądzie spotka się z całym spektrum reakcji jak zdziwienie, szok, agresja, czy negacja.

Problemem jest to, na ile możemy sobie pozwolić na atakowanie większości jeśli chcemy zwrócić jej uwagę na problemy mniejszości. Mniejszość, która doznaje przemocy ze strony większości, albo po prostu innej grupy może chcieć się zwyczajnie zemścić i pokazać, że też ich stać na podobne metody. Co jednak jeśli mniejszość, chce uświadomić większość na temat twoich problemów w sytuacji gdy tylko większość jest w stanie im pomóc? Co jeśli problemy mniejszości nie mieszczą się w światopoglądzie większości i z punktu widzenia mniejszości potrzebna jest modyfikacja światopoglądu większości?

Atakowanie większości prawdopodobnie utwierdzi ją w przekonaniu, że nie warto modyfikować swojego światopoglądu by objąć mniejszość i odpowiedzieć na jej potrzeby. Taki atak może za to skonsolidować mniejszość, dać jej poczucie siły i zjednać inne grupy mniejszościowe przeciwne światopoglądowi większości. Tak czy owak agresja rodzi agresję i taka metoda może wymknąć się kontroli. Z drugiej strony jednostka atakująca mniejszość mając na celu konsolidację większości poprzez stosowanie techniki kozła ofiarnego (np. żydzi, komuniści, ekolodzy, homoseksualiści, mniejszości religijne itd) sama definiuje język i metody dialogu jaki prowadzi. Tym samym kontratak, którego kontekst wyklucza masy i trafia jedynie w winowajcę, nawet jeśli w swej treści krytykuje element światopoglądu mas może zostać odebrany inaczej.

Lepszą metodą modyfikowania światopoglądu mas może być satyra. Koncentrowanie uwagi na światopoglądowych niespójnościach i ośmieszanie ich zamiast atakowania, jeśli poprawnie przeprowadzone może jak myślę odnieść lepsze skutki niż zwykły atak. I przykład:




Tak, czy owak większość tego typu akcji raczej pomoże podjąć decyzję o zmianie światopoglądowej komuś kto już się waha. Trudno powiedzieć co konkretnie przyczynia się do zachwiania skostniałą strukturą, ale jeśli jest to jakiś specyficzny argument, który powoduje moment typu "AHA!!", to chyba lepiej, żeby w przestrzeni publicznej istniała różnorodność argumentacji pod względem formy (prowokacja, satyra, akcja), jak i treści (dzieło sztuki, racjonalny argument).

Osoby zafiksowane na swoich poglądach nie zmienią zdania pod wpływem niczego, co nie byłoby chyba jakąś sytuacją graniczną odmieniająca życie, jak w przypadku zwolennika kary śmierci, którego syn zostaje nagle na nią skazany. Ale oni stanowią mniejszość samą w sobie, która w pewnym sensie posługuje się powyższymi metodami.

Kończę ten wpis, bo zaraz zacznę szukać antytez do powyższego. Jak ktoś się nie zgadza, albo widzi coś co pominąłem to zapraszam do komentowania i sobie podyskutujemy. Formę postaram się dopasować do stylu piszącego :)

1 komentarz:

  1. Widzisz jak pożytecznie skanalizowałeś swojego wkurwa? Teraz tylko musisz przejść do czynów i założyć jakąś podwawelską grupę tęczowego sabotażu. :)
    I bardzo słuszne spostrzeżenie odnośnie metod działania - nie agresją, a humorem.
    BTW: ktoś wrzucił mój filmik na patrz.pl. Może spróbuję go ponownie wrzucić na wykop, bo za pierwszym razem się nie przebił.

    OdpowiedzUsuń